Prezydent Andrzej Duda zakończył dziś kilkudniową wizytę w Afryce Wschodniej, gdzie w Kenii, Rwandzie i Tanzanii promował polski biznes i zacieśniał relacje gospodarcze. Mówił też m.in. o pomocy rozwojowej i sytuacji związanej z rosyjską agresją na Ukrainę, która uderzyła również w Afrykę, wywołując kryzys żywnościowy. Eksperci wskazują, że wciąż jest to kontynent z ogromnymi problemami gospodarczymi, politycznymi i społecznymi oraz główny odbiorca globalnej pomocy rozwojowej. Jednocześnie jest regionem liczącym 1,3 mld potencjalnych konsumentów, może się poszczycić najmłodszą i najszybciej rosnącą klasą średnią na świecie i ogromnymi zasobami kadrowymi i naturalnymi. Wszystko to stwarza potencjał dla biznesu, z którego do tej pory korzystały głównie Chiny.
W ostatnich dwóch dekadach chińskie bezpośrednie inwestycje zagraniczne napływały do Afryki w tempie wykładniczym – ich wartość zwiększyła się z 75 mln dol. rocznie jeszcze w 2003 roku do 5 mld dol. w 2021 roku. Komisja Europejska podaje, że w 2019 roku ich skumulowana wartość wyniosła prawie 40 mld euro. Chiny pozostają jednym z największych inwestorów i partnerów handlowych – wartość obrotów handlowych w 2022 roku przekroczyła 282 mld dol., przy czym zdecydowana większość tej wymiany to eksport z Chin („The Impact of Chinese Investments in Africa: Neocolonialism or Cooperation?”). Poza tym chętnie udzielają krajom Afryki finansowania na różnego rodzaju projekty i inwestycje.
– Już od wielu lat Afryką interesują się inne kraje, ale najczęściej są to kraje azjatyckie. Tak naprawdę ten kontynent w dużej części opanowali już Chińczycy, którzy chyba jako pierwsi dostrzegli, że ta stereotypowa biedna, głodna Afryka to jest też świetne miejsce do tego, żeby wprowadzać technologię, uprawiać ziemię i wykorzystać klimat w tych miejscach, gdzie te uprawy można zbierać kilka razy w roku. Oni tam inwestują w drogi, budują lotniska, rozwijają przemysł i mocno inwestują w kraje afrykańskie. Natomiast państwa Zachodu są dużo mniej obecne na kontynencie afrykańskim, one trochę przegapiły ten moment na to, aby zainwestować w tamtych ludzi i w tamte miejsca – mówi agencji Newseria Biznes Mateusz Gasiński, prezes Fundacji Dobra Fabryka.
Zwiększenie inwestycji w Afryce niedawno zapowiedziały jednak również m.in. Stany Zjednoczone i Unia Europejska. Bezpośrednie inwestycje zagraniczne państw UE-27 w Afryce wyniosły jak dotąd 241 mld euro (w latach 2016–2019 wzrosły o 5 proc.), a Bruksela opracowała nową strategię dotyczącą Afryki, której częścią jest pakiet inwestycyjny Global Gateway o wartości 150 mld euro, z przeznaczeniem m.in. na transformację cyfrową i ekologiczną (do 2040 roku Afryka będzie musiała podwoić podaż energii i zapewnić dostęp do elektryczności 600 mln osób).
Perspektywicznych partnerów w Afryce poszukuje też Polska. Prezydent Andrzej Duda z małżonką odwiedzili w tym tygodniu Kenię, Rwandę i Tanzanię. Celem wizyty było przede wszystkim promowanie polskiego biznesu, budowanie gruntu pod inwestycje i zacieśnianie relacji gospodarczych. Prezydent odbył dwustronne rozmowy, wziął udział w forach gospodarczych z udziałem przedstawicieli polskich firm, uczestniczył w podpisaniu dziewięciu umów bilateralnych i odwiedził m.in. hutę cyny LuNa Smelter w Kigali – największy polski kapitał, który zainwestował i prowadzi produkcję w Rwandzie, dzięki czemu ten kraj stał się największym przetwórcą cyny w całym regionie Afryki Środkowej i Wschodniej. Podczas polsko-rwandyjskiego forum gospodarczego Andrzej Duda wymienił wśród najbardziej perspektywicznych obszarów współpracy m.in. technologie wspomagające efektywność rolnictwa, technologie informacyjno-komunikacyjne i cyberbezpieczeństwo. Na rwandyjskim rynku już w tej chwili jest obecnych szereg polskich firm – jak choćby Asseco w dziedzinie cyberbezpieczeństwa i usług IT.
Oprócz współpracy gospodarczej i promowania polskich firm prezydent Andrzej Duda w Afryce mówił również o bezpieczeństwie i sytuacji w Europie związanej z rosyjską agresją na Ukrainę, która wywołała też kryzys żywnościowy w Afryce. Jednym z poruszanych tematów była również pomoc rozwojowa dla Afryki.
Afryka w dużej mierze wciąż pozostaje kontynentem z ogromnymi problemami gospodarczymi, politycznymi i społecznymi oraz głównym odbiorcą globalnej pomocy rozwojowej. Jednocześnie jest obszarem licznych niedoborów w infrastrukturze drogowej, telekomunikacyjnej, jak i energetycznej czy przemysłowej, a także miejscem ogromnych kontrastów, niskiej średniej zamożności konsumentów i niestabilności politycznej.
– W krajach takich jak Jemen, Demokratyczna Republika Konga, Republika Środkowoafrykańska czy Burkina Faso wciąż toczą się wojny, cały czas mamy do czynienia z głodem. To są kraje, które potrzebują pomocy doraźnej, pomocy humanitarnej. Tam trudno na razie inwestować, biznes tam jeszcze nie wejdzie. Kiedy sytuacja się uspokoi i wszyscy zaczną się meblować, wtedy będzie można myśleć o tym, żeby dać tym ludziom coś więcej niż doraźna pomoc. Na razie to jest wciąż ratowanie życia ludzi, którzy uciekają przed bombami, umierają z głodu i muszą opuszczać swoje domy, są skazani na wysiedlenie i tułaczkę – tłumaczy Mateusz Gasiński.
Eksperci i analitycy wskazują, że przyszłość Afryki zależy nie tylko od funduszy pomocowych, ale także – a nawet przede wszystkim – od włączenia tego regionu do światowej gospodarki poprzez współpracę handlową, inwestycyjną czy naukowo-techniczną, również z krajami Europy Środkowo-Wschodniej.
– Pomoc rozwojowa dla Afryki to jest trochę opowieść o tym, w jaki sposób czujemy się solidarni, odpowiedzialni za te biedniejsze części świata. Ona powinna być rozwijana, bo nie żyjemy na dwóch różnych planetach i codziennie korzystamy z tego, co ci ludzie w Afryce mają. Chociażby patrząc na nasze smartfony, kamery, telewizory czy konsole do gier, w których są surowce wydobyte w małej prowincji w Demokratycznej Republice Konga, w której mamy swój szpital i ośrodek dożywiania. To jest m.in. kobalt i koltan, ale oni mają tam też diamenty i inne bogactwa, które uważamy za wartościowe i które bardzo chętnie stamtąd wywozimy, natomiast oni nie czerpią z tego zysków. Za to permanentnie są w stanie wojny i sytuacja w zakresie bezpieczeństwa jest tam cały czas destabilizowana właśnie po to, żeby ktoś zyskał, a oni niestety tylko na tym tracą. Tak więc pomoc dla biedniejszych krajów to jest takie spłacanie kredytu – mówi prezes Fundacji Dobra Fabryka.
Polska jeszcze do 2004 roku sama znajdowała się wśród krajów-biorców pomocy rozwojowej i zmieniło się to dopiero po przystąpieniu do UE. Natomiast w tej chwili Polska przeznacza na pomoc rozwojową ok. 2,9 mld zł rocznie, co odpowiada ok. 0,14 proc. dochodu narodowego brutto. Do 2030 roku ten odsetek ma wzrosnąć do poziomu 0,33 proc. („Wieloletni program współpracy rozwojowej 2021–2030. Solidarność dla rozwoju”). Fundusze trafiają do kilku krajów regionu Afryki Subsaharyjskiej, w tym m.in. Etiopii, Kenii, Senegalu i Tanzanii. Jednym z największych polskich projektów w regionie jest program szkolenia kenijskich strażaków przez polskich instruktorów.
– Fundacja Dobra Fabryka już wielokrotnie korzystała z funduszy przeznaczonych na polską pomoc rozwojową, realizowaliśmy z Ministerstwem Spraw Zagranicznych dwa projekty. Ta pomoc polegała m.in. na wyremontowaniu i doposażeniu szkoły zawodowej w Dakarze dla dziewcząt i młodych kobiet oraz poszerzeniu jej oferty edukacyjnej. Otworzyliśmy tam m.in. szwalnię, trenujemy też młode kobiety do tego, żeby miały precyzyjne, konkretne zawody. Do szkoły w Dakarze uczęszcza co roku 56 dziewcząt i młodych kobiet i każda z nich, która dostaje dyplom, też zdobywa pracę. I to jest ważne o tyle, że są to kobiety pochodzące z biedniejszych części kraju, które nie miały możliwości kształcenia się, ukończenia edukacji. Szansa na to, żeby zdobyć u nas takie kwalifikacje zawodowe, była jedyną szansą do tego, żeby one mogły się odnaleźć w innym miejscu niż swój przydomowy ogródek, wejść w rynek pracy i uzyskać niezależność – mówi Mateusz Gasiński.
W Burkina Faso fundacja prowadzi projekt rolniczy, dając ludziom pracę, ucząc ich przedsiębiorczości i nowych technik uprawy roli. Jest też obecna na greckiej wyspie Lesbos, w największym w Europie obozie dla uchodźców, dostarczając im posiłki. Działa również w Ukrainie, w największym na świecie obozie dla uchodźców w Bangladeszu, dla mniejszości muzułmańskich, Rohingyów z Birmy.
– Nasza działalność jest bardzo szeroka, ale co należy powiedzieć, staramy się działać bardzo precyzyjnie, nam nie chodzi o to, żeby robić skalę, nigdy nie powiemy, że karmimy całą Afrykę, bo to nie o to chodzi. Karmimy bardzo konkretnych ludzi w bardzo konkretnych miejscach. Prowadzimy naszą działalność w duchu smart, czyli chcemy jak najbardziej wykorzystywać technologie, media społecznościowe, ale również nasze projekty tak zgrabnie budować, żeby były, po pierwsze, atrakcyjne dla ludzi, którzy chcieliby wejść z nami właśnie w pomaganie, żeby jak najbardziej je uprościć, żeby ten dystans między beneficjentem a osobą, która mogłaby pomóc, skrócić maksymalnie i pokazać tych ludzi, pokazać, co się tam dzieje, jakie tam są potrzeby – podkreśla prezes Fundacji Dobra Fabryka.
Źródło: https://biznes.newseria.pl/news/prezydent-andrzej-duda,p1414717094